Przyznam się Wam, że podeszłam sceptycznie do ukiszenia botwinki. Fakt, kiedyś jadłam przepyszny chłodnik zrobiony z jej wykorzystaniem, jednak inne warzywa zamawiane w restauracjach, poza kiszonymi ogórkami, kapustą czy kimchi, jakoś średnio mi podchodziły. Celem ukiszenia botwiny było wykorzystanie jej do zrobienia chłodnika. Nie sądziłam, że będę miała ochotę jeść buraki saute. Po 7 dniach od zaprawienia słoików z ciekawością je otworzyłam, żeby sprawdzić jak smakuje mój eksperyment. Jestem bardzo zadowolona z efektu, bo botwinka wyszła przepyszna! Z przyjemnością schrupałam ją z hummusem. Myślę, że na tym nie skończę przygody z kiszeniem. Oczywiście, będę się z Wami dzieliła efektami moich eksperymentów.
W ciągu kilku dni planuję przygotować obiecany chłodnik z kiszonej botwiny. Mam nadzieję, że wyjdzie równie pyszny jak same kiszonki!
Jeśli zachęcił Was powyższy opis, poniżej znajdziecie przepis na kiszoną botwinę.
Podgrzewam wodę w rondelku, tak aby była ciepła, nie gorąca. Dodaję łyżkę soli i mieszam do czasu jej rozpuszczenia. Przygotowuję dwa 1 l słoiki, myję je dokładnie i wyparzam. Następnie, dokładnie myję botwinkę, tak aby pozbyć się całego piachu. Liście botwiny pokroiłam na 1 cm -2 cm paski, buraki cienkie plasterki. Tak pokrojone warzywo umieściłam w słoikach, do każdego z nich dodałam: 3 ząbki czosnku, 1 pęczek koperku, 3 liście wiśni. Zawartość słoików zalałam wodą z solą. Jeśli macie ochotę, możecie ukisić osobno liście botwiny i osobno same buraki. Liście i buraki pokrojone w cienkie plasterki potrzebują do ukiszenia się ok. 7 dni, jeśli będziecie kisić młode buraki w całości, wtedy powinny pozostać w słoikach przynajmniej 14 dni. Słoik po jego zamknięciu powinien stać w temperaturze pokojowej, najlepiej jest włożyć go w miseczkę, kiedy kiszonki zaczną pracować, woda ze słoika może minimalnie z niego wypływać.